Jestem prawie 3 lata po ślubie i mąż nie zostawia mi żadnych pieniędzy. Mieszkamy z moimi rodzicami i ja ciągle muszę ich prosic o pieniądze. Ale on nie widzi problemu. A każde moje Witam wszystkich, Zdecydowałam się prosić Was o pomoc, bo może to jednak ze mną coś jest nie tak?! Mój mąż pije i tylko ja widzę w tym problem. Nie „Jej ukochany, tak jak przewidywałam, nie kwapi się ze złożeniem w sądzie pozwu o rozwód. Bez przerwy wymyśla jakieś nowe przeszkody… Na domiar złego ciągle utrzymuje znajomość z Alą w wielkiej tajemnicy. Spotykają się gdzieś za miastem, nie przedstawił Ali swoim przyjaciołom, a w pracy udaje, że nic ich nie łączy. Widać, że to tchórz!”. Obawiam się że dopóki mąż nie uświadomi sobie sam problemu nie postanowi raz na zawsze go usunąć to nic tego nie zmieni. To on musi chcieć i to on musi podjąć taką decyzję, a potem odpowiednie działanie. Alkoholikiem jest się całe życie. Nawet jak się nie pije to to w człowieku siedzi. Musi się upić. Pije tak długo, aż brakuje alkoholu, albo już po prostu nie ma siły wstać z kanapy, a jak ma za mało, to ucieka mi z domu pod różnymi pretekstami, albo doprowadza do kłótni i wychodzi. Nie pije on codziennie, ale jak już zacznie to trwa to nieraz kilka dni, Jak wróci do domu, wtedy przeprasza, obiecuje poprawę. Teraz jak widzi łyżeczkę to macha ręką i odpycha miskę. Wczoraj i dziś od godz.9-14 do podania mleka nie zjadł nic. Jak tylko włożę go do fotelika, wierci się strasznie, patrzy wkoło siebie, jakby jedzenie go nie interesowało, a jak go tylko postawię na podłodze to wszystko wkłada do buzi, jakby był głodny. . Marta jest współuzależniona. Jej mąż jest alkoholikiem, a o problemy z piciem obwinia ją. Winiąca się za jego słabości kobieta myślała nawet o samobójstwie. Zaczęła zmieniać swoje życie, gdy usłyszała, że nie jest ze swoim problemem sama. Są instytucje, które pomagają jej stanąć na nogi. Obserwując pełne cierpienia i upokorzeń moje codzienne życie, żony męża nadużywającego alkoholu, ktoś mógłby zapytać, dlaczego się z nim nie rozwiodę. Równie dobrze można zapytać alkoholika: dlaczego po prostu nie przestaniesz pić? - zaczyna Marta. 35-letnia kobieta prosi o anonimowość. Nie chce, by ktoś z jej otoczenia dowiedział się o problemach z jakimi się boryka. Zależy jej tylko na tym, by osoby o podobnych problemach wiedziały, jak zacząć ratować swoje życie. Ona nie wiedziała. - Mam wrażenie, że przecierałam sobie i innym szlaki. Bo niby o współuzależnieniach mówi się dużo, ale nie na tyle wystarczająco, by rodziny alkoholików miały pełną świadomość gdzie zwrócić się o pomoc - mówi. Z Martą spotykam się w knajpce w Białymstoku. Nie chciała umówić się ze mną na „naszym terenie”, by ktoś zobaczywszy nas razem, nie skojarzył jej z bohaterką tego tekstu. jest na Instagramie. Unikatowe zdjęcia najstarszej gazety w regionie- Ludzie są zawistni i nieżyczliwi. Nie chciałabym, aby ktoś kiedyś wytknął moim dzieciom, że ich ojciec to pijak - tłumaczy kobieta. Jest współuzależniona. Laik na dźwięk tego słowa od razu pomyśli, że razem z mężem pije. A tymczasem to słowo oznacza „tylko” cierpienie i zaburzenia członków rodziny osoby uzależnionej. - Jest to cena, jaką płaci rodzina i bliscy alkoholika za życie w sytuacji uporczywego stresu. Zmiany emocjonalne, duchowe czy nawet fizyczne jakie w nas zachodzą, prowadzą do stanu przypominającego uzależnienie. Życie z osobą uzależnioną to życie w stanie ciągłego stresu. To powoduje poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego. Ale można sobie z tym radzić. Tylko trzeba zdać sobie sprawę, że nam też potrzebna jest pomoc - tłumaczy Marta. O tym, że jej mąż nadużywa alkoholu zorientowała się kilka miesięcy po ślubie. Nie było dnia, w którym nie wypiłby choć jednego piwa. Na początku tłumaczyła to sobie „wyszumieniem się”, w końcu było lato, imprezy czy wieczorne grillowanie były codziennością. - Nie chciałam być zołzą, złą żoną, która żałuje mężowi odprężenia się po ciężkim dniu pracy - wyjaśnia. Problemy zaczęły się, gdy mężczyzna stawał się agresywny. Co ciekawe, kobieta podkreśla, że nigdy jej nie uderzył. - Przemoc psychiczna jest gorsza od tej fizycznej, bo jej nie widać - mówi. - Co znaczy oddychać szeptem i „bo zupa była za słona” przekonywałam się na własnym przykładzie. Wolałabym chyba czymś oberwać, niż słyszeć w kółko wyzwiska pod moim adresem - wspomina. Zapytana jak doszło do uzależnienia męża odpowiada, że długo wydawało jej się, że to jej Mąż ma firmę, a ja pochodzę z biednej rodziny. Teściowie i rodzeństwo męża zarzucali mi, że wyszłam za mąż dla pieniędzy. Nie umiałam się z nimi dogadać, więc dla świętego spokoju zaczęłam ich unikać. To z kolei powodowało, że jego rodzina zarzucała mi, że jestem co najmniej dziwna. To było takie zamknięte koło- ja nie chciałam spotykać się z nimi, oni chcieli widzieć syna i wnuki. Teściowa naciskała na męża z jednej strony, z drugiej ja - tłumaczy. Jej mąż wszystkie te przepychanki zapijał. Wytykając Marcie, że to jej wina. Szybko argument podchwyciła teściowa, zauważając, że jej syn popija, ona również tę „zasługę” przypisywała synowej. - Próbowałam wpłynąć na niego groźbą, prośbą, płaczem ucieczkami z domu. Nic nie pomagało. Miałam tak duże poczucie winy, że w pewnym momencie przestało mi się chcieć żyć. Bywały takie momenty, że jadąc samochodem, miałam ochotę wjechać pod tira. Co mnie powstrzymywało? Tylko myśl o dzieciach. Pewność, że nawet po mojej śmierci rodzina męża, nie będzie pielęgnować dobrych wspomnień o mnie w moich synach - mówi ze łzami w oczach. Przełom nastąpił, gdy przypadkiem usłyszała w telewizji o kobiecie takiej jak ona. Ukrywającej nałóg męża, który nie widzi w sobie problemu. Kobiety współuzależnionej, żyjącej rytmem nastrojów pijaka, pogrążonej w depresji. - To było jak grom z jasnego nieba. Oglądając program łzy kapały mi jak groch po policzkach. Postanowiłam, wtedy, że ostatni raz podejmę próbę walki o nasze małżeństwo, spokój dzieci i o moje życie - tłumaczy. W internecie dowiedziała się, że poradnie odwykowe są w Sokółce, Dąbrowie Białostockiej, że pomoc można uzyskać w każdej gminie. Nie chciała jednak z uwagi na dzieci zwracać się o pomoc w swoim otoczeniu. - Rok temu zgłosiłam się na terapię w Białymstoku. Bardzo szybko wpłynęło to na moją psychikę. Udało mi się też namówić męża, by wybrał się tam ze mną. Oszukałam go tłumacząc, że idziemy na spotkanie z psychologiem w związku z problemami jednego z naszych synów. Nie żałuję tego, bo to zadziałało na nas oboje jak oczyszczenie - mówi. Jej mąż podjął leczenie. A ona przestała myśleć o samobójstwie. - Wiem, że nasze problemy będą ciągnąć się za nami do końca życia. Ale terapia nauczyła mnie asertywności, odróżniania rzeczy ważnych. Chciałabym być świadectwem dla kobiet takich jak ja. Nie jesteśmy same - kończy. Ewa Golarz, prezes Fundacji Razem Bezpieczne: Współuzależnienie nie jest chorobą, ale wymaga pomocy. Jest określane jako zespół nieprawidłowego przystosowania się do sytuacji problemowej. Osoba taka jest skoncentrowana na próbach ograniczenia picia przez swojego bliskiego, nieświadomie przejmuje odpowiedzialność i kontrolę za jego funkcjonowanie. Niejako zwalnia go z odpowiedzialności za swoje życie poprzez wzięcie tego życia w swoje ręce. Ale najpierw osobywpółuzależnione muszą pomóc samym sobie. Poprzez poprawę stanu swojego zdrowia i wiedzy na temat alkoholizmu osoby te dopiero wtedy będą w stanie podjąć skuteczne działania na rzecz uzależnionych. Cześć. Jestem 21 letnią szczęśliwą matką i żoną ale niezbyt szczęśliwą. Ślub był kwestią wpadki i nalegania mojego partnera na związanie się, bo albo ślub albo będę sama. Wybrałam opcje niezbyt dobrą dla mnie ale bardzo bałam się samotności i utknęłam w dramatycznym małżeństwie. Mąż alkoholik, który nie widzi swojego problemu. Codzienność jego po pracy jest napicie się byle czego, byle klepało. Dzieckiem się wogole nie zajmuje, ja siedzę w domu z małym. Do pracy nie pozwala mi chodzić, bo taki jest jego stereotyp małżeństwa. Jest agresywny względem mnie i dziecka. Ludzie widzą problem i mówią, że mam spróbować ułożyć sobie życie inaczej, ale ja nie mam nikogo. Przeprowadziłam się z daleka do męża i nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Pewnie wiele osób uzna, że jestem leniwa, że nie chce mi się pracować i jest mi tak dobrze, ale wcale tak nie jest. Rozmowa o tym, że mam pójść do pracy kończy się kłótnią i przemocą. Wiem, że bardziej od swojego dziecka krzywdę siebie i muszę coś z tym zrobić, ale nie wiem jak. Naprawdę nie mam na kogo liczyć, moi teściowie uważają mnie za pannę lekkich obyczajów i rozpowiadają tak wszystkim, jakby nie widzieli problemu własnego syna. Wiem, wiem że widziały gały co brały, ale ja naprawdę jestem bezsilna na chwilę obecną. Nie wiem co robić, jak się ratować. Boję się, że nie uda mi się utrzymać mojego dziecka, gdy będę pracować. Ciężko jest opłacić wynajm mieszkania i żłobek, a gdzie dopiero rachunki itd. Boję się agresji, gdy mąż dowie się, że odchodzę. Nie wiem co wtedy zrobi, bo będzie chciał napewno siłą mnie zatrzymać bo ma wygodne życie ze mną, gdy jego obowiązkiem jest tylko pójście do pracy. Nie ma między nami żadnego uczucia, jego życie obraca się wokół kolegów, a moje wokół domu i dziecka. Nie mam dużo znajomych, bo on zabrania mi się spotykać z kim bym chciała. Od 2/3 lat nie wyszłam sama z domu. Mam już tego dość, proszę o zrozumienie, chciałam komuś się wygadać. Witam. Mam 23 lata, jestem w związku z mężem od 6 lat, po ślubie 4 lata. Nasze problemy, spięcia, kłótnie zaczęły się od zaciętego zainteresowania pornografią przez męża. Nieustannie znajdowałam w komputerze przerażająco wielkie ilości obrzydliwych filmów porno. Potem maskował się, kłamał, oszukiwał, przyznawał się do błędu, chciał podjąć nawet terapię, ale to tylko były puste słowa. Potem pojawiły się dziwne HUMORY. Był wesoły jednego dnia, wszystko grało, następnego płakał, wszystko się mu zawalało, z niczym nie umiał sobie poradzić. Gdy pytałam, co się stało, mówił, że nic, zamykał się w sobie. Ja się oczywiście starałam pomóc, ale na darmo. Przez kilka dni nie odzywał się do mnie, był obrażony. Ja płakałam, bo nie umiałam mu pomóc, a on nie chciał dać sobie pomóc. Nagle mu przechodziło i jak gdyby nic wszystko wraca do normy, jest ok, za kilka dni to samo. Ja mam już dosyć tego, ciągle płaczę i chowam się po kątach, boję się zawsze, kiedy wraca, jaki będzie miał humor, czy się będzie czepiał o byle paproch, czy będzie zadowolony... Najgorsze jest to, że mamy synka i on na to patrzy, jak jego tata jest nieustabilizowany, ma ewidentne problemy emocjonalne. Kłócimy się często, a raczej on krzyczy na mnie i obraża się o błahostki. Rwę sobie włosy z głowy, żeby było dobrze, ale on się wcale nie stara, czuje się najważniejszy i wcale mnie nie docenia, nie widzi, jaka jestem nieszczęśliwa, a on popaprany - przepraszam, ale taki jest, a ja już sobie z tym nie radzę, czasem chcę się zabić, żeby już było lżej, ale mam dla kogo żyć (dla synka 4-latka). Chciałabym go zostawić, ale się boję, że się zabije. Że syn się źle wychowa bez ojca... Zawsze to ja przepraszam i pierwsza wyciągam rękę, choć nie z mojej winy doszło do kłótni, dla świętego spokoju, żeby było w miarę normalniej, ale jak tak długo można żyć, to bezustanna męka. Od 3 lat tak jest, nawet coraz gorzej. Kiedyś krzyczał, teraz wszystko ma gdzieś, gdy przyjdzie nagle ten jego "stan", to nic się nie liczy, że np. dziecko ma jechać do lekarza czy ma przyjść elektryk. Jak proszę o pomoc czy radę, słyszę tylko: "rób, co chcesz", a ja muszę na łeb na szyję załatwiać dojazd do lekarza... Nie wiem, co robić. To jakby dwie osobowości. Zakochałam się w kimś zupełnie innym, nie radzę sobie... KOBIETA, 23 LAT ponad rok temu Twój partner/partnerka pije i nie widzi w tym problemu? Próbujesz tłumaczyć, robisz awantury, obrażasz się, a nadal widzisz, że twoje działania nie przynoszą efektów? Zmień strategię, bo jego/jej i tak nie zmienisz… O tym, jak można sobie pomóc, kiedy najbliższa Ci osoba nadużywa alkoholu mówi niepijący alkoholik. - Po pierwsze trzeba sobie uświadomić, że żyjąc z alkoholikiem jest się osobą współuzależnioną. A to oznacza, że będąc w takim związku nie masz zdolności racjonalnej oceny sytuacji. Z pewnością mogę powiedzieć na swoim przykładzie , że prawienie kazań czy kłótnie i obrażanie się niczego nie zmienią. Gderanie i marudzenie też nic nie da. Co oczywiście nie oznacza, że mamy pozwalać na niewłaściwe zachowanie – tłumaczy Adam, niepijący alkoholik. Z jego doświadczenia wynika, że osoby nadużywające alkoholu stają się mistrzami kłamstwa i manipulacji. Potrafią w swoich bliskich wywoływać nieuzasadnione poczucie winy, współczucie, czy strach. - Przez wyrafinowane działania alkoholików ich najbliżsi często oprócz poczucia krzywdy czują się również współwinni, przez co niejednokrotnie przejmują na siebie konsekwencje zachowań alkoholika. Spełniają jego obowiązki, spłacają jego długi, usprawiedliwiają go w pracy i… kłamią. To wszystko sprawia, że z biegiem czasu czują się coraz bardziej wyczerpani, sfrustrowani i zniechęceni … nie widzą wyjścia z sytuacji – mówi Adam. Współuzależnieni powinni sobie uświadomić, że to ich dobro jest w takiej sytuacji najważniejsze, bo ich bliski - alkoholik już dokonał wyboru… - Dlatego ja polecam, by jak najwcześniej poszukali profesjonalnej pomocy. Warto, zasięgnąć opinii terapeutów i zgłosić się do poradni leczenia uzależnień lub skontaktować się z grupą dla osób współuzależnionych Al-Anon. W społeczności Al–Anon zawsze znajdzie się kilka osób, które już poradziły sobie z podobnym problemem i służą pomocą i swoim doświadczeniem – dodaje Adam. Jak się okazuje, uczestnictwo w spotkaniach grup samopomocowych Al-Anon pozwala osobom współuzależnionym zrozumieć nie tylko nieskuteczność działań zmierzających do powstrzymania alkoholika od picia, ale także uświadamia potrzebę pracy nad sobą, a w rezultacie umożliwia odnalezienie stabilizacji emocjonalnej. Udział w spotkaniach grupy może także korzystnie wpłynąć na rozwój osobisty jej uczestników i wzmocnić ich odporność na manipulacje. Jak przyznaje Adam, skuteczną metodą na wielu alkoholików jest konsekwentne działanie rodziny. Powinno ono zmierzać do tego, by alkoholik ponosił wszystkie nieprzyjemne skutki swoich decyzji. - Wielu z nas, alkoholików przyznaje, że w ten sposób zostało zmuszonych do trzeźwienia. Są tacy, którzy po powrocie do domu nie zastali nikogo, są i tacy którzy uwierzyli w groźby żon, dopiero jak dostali pocztą odpis pozwu rozwodowego. Te przykłady można by mnożyć. Wiem, że osoba współuzależniona ma mnóstwo wątpliwości podejmując decyzje, która przyniesie bardzo przykre konsekwencje osobie , którą kocha – tłumaczy Adam, ale jak dodaje, gdyby jego żona w którymś momencie nie zastosowała „terapii szokowej’’ być może dziś już by go tu nie było… Alkoholizm jest chorobą postępującą, pogarszającą się w miarę upływu czasu. Zacznij już teraz uczyć się na nowo rozumieć swoją życiową sytuację oraz nie krępuj się prosić o pomoc. W Radomiu pomoc możesz uzyskać w: - Poradni Leczenia Uzależnień przy Radomskim Szpitalu Specjalistycznym, ul. Tochtermana 1. Tel. 048 361 56 19 - Poradni Terapii Uzależnień przy ul. Reja 30 Tel. 048 363 19 93. - Klubie Abstynentów Wzajemnej Pomocy „Victoria” mającym siedzibę przy ul. Wjazdowej 4 tel. (048) 383 55 70 i 691520669. Więcej informacji na Fundacja na Rzecz Promowania Zdrowia, Sportu i Talentów Salus Et Facultas w ramach: Przeciwdziałania uzależnieniom i patologiom społecznym proponuje edukację publiczną z zakresu przeciwdziałania uzależnieniom w formie serii artykułów publikowanych na stronie Projekt współfinansowany ze środków Gminy Miasta Radomia. Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu Strona 2 z 2 [ Posty: 15 ] ~wielki Odpowiedz z cytatem Napisano: 26 paź 2010, 11:25 esperal nic nie pomoże 3 dni po wszywsce dalej piłem trzeba iść na terapie zamkniętą 6 tygodni plus odtrucie mi to pomogło nie pije od 2 lat ~kriss165 Odpowiedz z cytatem Napisano: 27 lis 2010, 10:15 A jeśli nie ma się gdzie uciec? To wtedy co? Mam ciężko niepełnosprawne dziecko, ze swoim synem nie była bym mile widziana ani u rodziny...... ~ewa Odpowiedz z cytatem Napisano: 27 lis 2010, 13:23 może w ops coś Pani doradza, ale na pewno nie dadzą mieszkania socjalnego. Są schroniska dla matek z dziećmi. Potem staraj się o alimenty dla dziecka, albo fundusz aliment. Nasze państwo chroni złoczyńców a nie pomaga osobą zagrożonym.... to przykt\\re i niesprawiedliwe ale Prawdziwe ~zak Odpowiedz z cytatem Napisano: 29 lis 2010, 13:29 Mogę się mylić aczkolwiek ja na pewno bym wezwała parę razy policję. Następnie wzięła z nim rozwód i podała go o alimenty i to o takie że nogami by się zakrył. Może by zmądrzał i poszedł się leczyć. Fakt jest taki zawsze będzie alkoholikiem ale spotkania AA lub inne możliwości leczenia są wstanie zminimalizować jego picie, może nie pić pewien czas ale co jakiś okres będzie do tego wracał, z tego się człowiek nie wyleczy. ~i`m Strona 2 z 2 [ Posty: 15 ]

mąż pije i nie widzi problemu